Przez wiele lat mojego życia usilnie dążyłam do szczęścia, a może bardziej do wyjścia z nie-szczęścia. Chciałam pozałatwiać swoje problemy, dowiedzieć się skąd się biorą, poogarniać wszystko i po prostu sobie żyć szczęśliwie, a nawet u mnie to się nazywało normalnie 🙂 Trafiłam na naprawdę hardcorowe warsztaty, szkolenia, gdzie plan był realizowany. Tylko ciągle mnie zastanawiało to, że to się nie kończy, a moje niekomfortowe samopoczucie wracało jak bumerang.
I po czasie zreflektowałam się, że zgubiłam w tym siebie, realizując plan, działając …
Dzisiaj czytając materiały o mindfulness znalazłam ciekawy opis, który odnosi się do automatycznego działania naszego mózgu.
Jeśli chcemy sięgnąć po filiżankę w naszym mózgu zachodzi szereg procesów, które wykształciły się w nas już bardzo dawno temu. Moc obliczeniowa, która w takim przypadku zachodzi jest przeogromna, ale poprzez automatyzację jest to dziecinnie prosta czynność. W badaniach wykazano, że zachodzą tutaj w skrócie mówiąc sięganie po pożądane przedmioty, a unikaniem tych niepożądanych. Tak też działają zwierzęta np polując na jedzenie, a omijając przeszkody jakie spotkają po drodze.
Ale jak wiemy te automatyczne procesy chociaż są dla nas niezwykle istotne nie mogą być stosowane do wszystkiego. I jeśli taka automatyka jest przypisana do rozwiązywania problemów (a tak się z automatu dzieje) pojawia się przed Nami obraz: jest tak, a powinno być tak. Czy to od razu nie wywołuje w Nas frustracji? Wstałam rano wkurzona, a przecież mam być szczęśliwa, trzeba tą różnice zniwelować. Tak właśnie działałam, utartymi ścieżkami i schematami, kręcąc się w kółko.
Na szczęście oprócz działania, jest nam dostępny również tryb BYCIA. A więc kiedy pojawia się ten dysonans pomiędzy tym co jest, a tym co chciałabym, żeby było już nie staram się z automatu niwelować tej różnicy. Najpierw JESTEM dokładnie z tym co jest, a później już życie mnie prowadzi … (oczywiście to Bycie nie wyłącza działania, tylko dzieje się to z innego miejsca)
Rozpoznajesz to także w swoim życiu?