Mówi się, że ból w życiu jest nieunikniony, ale cierpienie już jest kwestią wyboru.
Moje dziecko wczoraj złamało biodro, a jego ból i mój ból, gdy patrzyłam na jego łzy, po prostu wywoływał moje łzy. To takie naturalne. Ale za chwilę zaczęły się wyłaniać momenty wdzięczności za każdą rzecz, którą udaje się pokonać, za chwile bycia razem.
Obserwuję to bardzo uważnie – siebie i to, co się we mnie dzieje. To niesamowite zobaczyć, jak automatyczne reakcje spróbują się wkraść do tej chwili. Bo przecież powinnam… się bardzo denerwować, powinnam czuć się źle, że teraz jestem „uziemiona”, powinnam zrezygnować z rzeczy, które mnie karmią. Ale na szczęście wiem, jak to działa. Znam spiralę wyczerpania i wiem, że to tylko automat, który ani nie złagodzi bólu, ani nie doda mi energii, dlatego nie podążam za nim. Wiem, że w takich chwilach z automatu najpierw rezygnujemy z rzeczy które Nas karmią. Znasz to prawda?
Nie chcę karmić niepokoju, bo tak naprawdę czuję spokój i osadzenie. I tutaj nie chodzi o takie nie chcę z głowy, tutaj chodzi o świadomość o widzenie szerzej. Dlatego tak ważne jest poznawanie siebie, mechanizmów, które nas karmią i wyczerpują. Dlatego ważne jest umieć rozpoznawać nasze myśli, które nie są faktami, aby móc w pełni doświadczać siebie, doświadczać chwil, takimi jakie są, a nie jakie wydaje się, że powinny być. A te chwile pomimo lekko mówiąc niekomfortowej sytuacji naprawdę pokazują się w odsłonie, która wykracza daleko poza słowa i wyobrażenia.